Thomas
Administrator
Dołączył: 26 Sty 2010
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 12:01, 27 Sty 2010 Temat postu: Choroba Aleksandra I |
|
Aleksander obudził się przed świtem. Przez chwilę jeszcze leżał nieruchomo, uświadamiając sobie, gdzie jest. W głowie szumiał mu jeszcze wczorajszy alkohol, smak w ustach przypominał popielniczkę zmieszaną ze starą gumą.
- Eech... cholera – mruknął – chyba przesadziłem.
Zwlókł się z łóżka i sięgnął po butelkę z wodą mineralną. Chłodny płyn przyjemnie nawilżał wysuszony przełyk. Spojrzał w lustro i skrzywił się z niesmakiem. Czerwone oczy, spierzchnięte wargi, włosy sterczące we wszystkich możliwych kierunkach. I ta wygnieciona koszula w kratkę, jasno dająca do zrozumienia, że tak trochę zapomniał chyba zdjąć ubranie...
„Uff... co za gówno...” - pomyślał - „jeśli Marta mnie tak widziała...”
Zebrał się w sobie i najciszej jak potrafił przemknął do łazienki.
Stojąc pod prysznicem rozpamiętywał wczorajszą imprezę i swoją kolejną porażkę. Sobotnie wyjście na piwo z kolegami z roku zapowiadało się świetnie. W szóstkę wyskoczyli do znajomego pubu naprzeciwko wydziału. Potem pojawiły się jeszcze trzy koleżanki z roku, w tym, na nieszczęście Olka, Marzena. Od początku października, od pierwszych dni zajęć, była obiektem jego zainteresowania. Długie blond włosy, sięgające za ramiona, zgrabna, szczupła sylwetka, ponętnie zaokrąglone biodra i średnie, idealne dla niej piersi powodowały, że Olek wodził za nią wzrokiem. Dotychczas jednak nie ośmielił się podejść do dziewczyny, nie bardzo wiedział, o czym mógłby porozmawiać. O uczelni, zajęciach, to było takie nudne... A o bardziej prywatnych sprawach... Nie bardzo wiedział, jak zacząć.
Wczoraj miało być inaczej, tak sobie przynajmniej wyobrażał. Będąc już po dwóch piwach odważył się przysiąść do Marzeny. Już nie bardzo pamiętał od czego właściwie zaczął... powiedział jej, że jest piękna, zaczął jej opowiadać o miłości, literaturze, swoich zainteresowaniach... Marzena się śmiała. A potem przyszedł Paweł, też kumpel z roku. Marzena straciła zainteresowanie Olkiem. A potem, kiedy poszedł zamówić sobie kolejne piwo, zobaczył jak się całują... A potem... kiedy pił kolejne piwo... zobaczył, jak wychodzą razem... A potem... wypił jeszcze jedno piwo... poprawił setką wódki... i zamówił jeszcze jedno... i...
„Pies ją trącał, głupia suka” – pomyślał, myjąc zęby.
Tak, Aleksander miał problem. Duuuży problem...
Wychowywał się w małym miasteczku, wśród lasów i jezior Pojezierza. Ojca właściwie nie pamiętał, był dyrektorem miejscowego liceum, zginął tragicznie w wypadku, kiedy Olek miał trzy lata. Matka potem nie związała się już z nikim i od tej pory jego dom rodzinny był mocno sfeminizowany - matka, babcia i dwie starsze siostry. Ta sytuacja, trwająca przez następne siedemnaście lat, spowodowała, że Aleksander odstawał od większości swoich rówieśników. Najlepszy uczeń w szkole, poważny, odpowiedzialny, kulturalny i oczytany, a jednocześnie, częściowo z powodu wrodzonego charakteru, a częściowo z uwagi na środowisko domowe, romantyczny, subtelny i zdecydowanie, jak na mężczyznę, wrażliwy. Te cechy utrudniały mu życie.
Z kolegami, przyjaciółmi czy znajomymi dogadywał się bez problemu. Po pierwszych bójkach w szkole podstawowej, kiedy obrywał za każdym razem, zrozumiał, że aby nie być wiecznym nieudacznikiem, musi założyć maskę, upodobnić się do otoczenia. Nauczył się bić, potrafił całkiem przyzwoicie zabluźnić, nie miał oporów przed, na przykład, wagarami, popalaniem papierosów w szkolnej toalecie czy popijaniem wieczorami z kumplami wina nad jeziorem. Mimikra spowodowała, że by lubiany przez chłopaków, a jednocześnie, przy znakomitych ocenach z nauki, permanentnie zaniżano mu stopień z zachowania. Tylko całkowicie prywatnie, w zaciszu domowym stawał się sobą.
Problemem były relacje z kobietami. Tu nie było żadnej maski. Ze starszymi od siebie dogadywał się znakomicie. Ale wobec rówieśniczek czuł się całkowicie nagi. Nie potrafił podrywać dziewczyn, tak jak koledzy, beznadziejnie szło mu flirtowanie, „wyrywanie”. Dodatkowo był cholernie nieśmiały. Toteż wszystkie próby kończyły się tak, jak wczorajsza...
Dwudziestoletni Olek był całkowitym prawiczkiem. No, prawie prawiczkiem, raz całował się z dziewczyną. Ta sytuacja krępowała go i trochę nawet przerażała. Jego koledzy „chodzili z panienkami”, zmieniali je albo one zmieniały ich, opowiadali nad jeziorem o łóżkowych podbojach, a Olek był jedynie obserwatorem i słuchaczem. Fizycznie był zupełnie dobrze rozwiniętym młodzieńcem, hormony w nim buzowały, też chciałby tak, jak oni, cóż z tego, kiedy nie potrafił. Onanizował się więc wieczorami, rozładowując napięcie i wyobrażając sobie, że robi TO z koleżanką, nauczycielką czy którąś z ulubionych aktorek.
I to był właśnie jego problem...
Skończył się myć i wrócił do pokoju. Gorąca kąpiel trochę go otrzeźwiła. Marta chyba jeszcze spała, drzwi od jej pokoju były zamknięte. Nie pamiętał, czy była wczoraj, kiedy wrócił. Prawdę mówiąc niewiele pamiętał. Wolałby, żeby jej nie było. Dopiero miałaby ubaw.
Ubierając się popatrzył przez okno. Świtało. Dzień zapowiadał się ponuro, tak, jak jego dzisiejszy nastrój. Drobny deszcz zacinał z ukosa, kołysząc gałęziami drzew, całkowicie prawie pozbawionymi liści. Chłodno, nieprzyjemnie, byle jak. Koniec listopada. Światła samochodów odbijały się w mokrej szybie. Z wyciem syreny przemknął ambulans.
Przyjechał do stolicy dwa miesiące temu, pod koniec września, tuż przed swoimi dwudziestymi urodzinami. Zdana z wyróżnieniem matura i wiedza, którą posiadał, pozwoliły mu bez problemu dostać się na pierwszy roku studiów na wymarzonym kierunku na Uniwersytecie. Jedynym problemem było mieszkanie. Akademik był dla Olka ostatecznością. Na szczęście rozwiązaniem okazała się Marta.
Marta była kuzynką Aleksandra. Właściwie, kuzynką, to za wiele powiedziane. Była przyrodnią córką brata matki Olka. Starsza od młodzieńca o siedem lat, skończyła już studia i pracowała w dużej, stołecznej korporacji. Powodziło jej się zupełnie nieźle, miała własne, dwupokojowe mieszkanie, mieszkała w dodatku całkiem sama. Pół roku temu jej burzliwy, dwuletni związek z pewnym gitarzystą rockowym rozpadł się definitywnie. W tej sytuacji Aleksander, początkujący student, otrzymał do swojej dyspozycji całkiem przyjemnie urządzony pokój.
Na myśl o Marcie Olek się uśmiechnął. Ta dziewczyna bardzo mocno na niego działała. Wysoka, szczupła, z czarnymi włosami opadającymi do pasa, ponętnymi dużymi piersiami i ślicznie zaokrąglonym tyłeczkiem, który niesamowicie zgrabnie poruszał się podczas chodzenia, stała się cichym obiektem seksualnych marzeń chłopaka. Wieczorami, w swoim pokoju, dość często masturbował się, marząc o Marcie, o tym, że rozbiera ją, pieści jej piersi, muszelkę, że wchodzi w nią, tak jak widział na filmach i w erotycznych czasopismach. Bardzo łatwo osiągał wtedy orgazm.
W rzeczywistości nigdy jednak nie zdobył się na jakiekolwiek niestosowne zachowanie. Nie pozwalała mu na to jego nieśmiałość, a także świadomość, że była jego, daleką, bo daleką, ale kuzynką.
Zbliżała się ósma. Drzwi od pokoju Marty nadal były zamknięte. Najwyraźniej nadal spała. Olek przeszedł do kuchni, wstawił wodę, zrobił śniadanie. Najbliższe trzy dni miał zostać sam. Marta około dziesiątej wyjeżdżała na służbową konferencję nad morze. Miała wrócić w środę.
„Fajnie ma” - pomyślał - „też bym chciał pojechać”.
Przygotowawszy śniadanie zapukał do pokoju dziewczyny. Cisza, brak odpowiedzi. Zapukał ponownie, a potem nacisnął klamkę.
- Marta – powiedział półgłosem – Marta, śniadanie na stole, wstawaj.
Zajrzał do pokoju. Story w oknach były zaciągnięte, więc widział tylko zarys jej sylwetki na łóżku. Tak słodko spała. Chętnie dałby jej poleniuchować, ale przecież miała wyjechać. Musiał ją obudzić.
Wszedł do pokoju.
- Martuś, jest już po ósmej. Spóźnisz się na pociąg.
Podszedł do łóżka i osłupiał. Dziewczyna spała na wznak, z prawą ręką wsuniętą pod głowę. Nocna koszulka podsunęła się do góry, całkowicie odsłaniając bielutką prawą pierś, ze ślicznym, otoczonym dużą czerwoną obwódką, sutkiem. Z kolei czarne, koronkowe majteczki nieco się zsunęły i widać było wyraźnie włoski łonowe. Na ten widok penis Olka wyprężył się natychmiast, rozpierając nogawkę spodni. Pierwszy raz na żywo zobaczył kobiecą pierś i było to tak niesamowite przeżycie, że miał ochotę z miejsca wytrysnąć. Stał i patrzył na jej cudowną, pełną pierś, pięknie zaokrąglony brzuszek, przechodzący niżej, w miejscu gdzie zaczynały się włoski, w...
Nie. Olek nawet nie chciał sobie tego wyobrażać. Czuł, że zaraz nie wytrzyma. Z jednej strony miał ochotę wyciągnąć rękę i dotknąć piersi, cudownie gładkiej skóry, już sobie wyobrażał jej dotyk, z drugiej... czuł się zawstydzony, miał ochotę uciec...
Już miał się wycofać z pokoju, kiedy Marta poruszyła się i otworzyła oczy.
- Mmmm... hmmm... - mruknęła rozkosznie i uśmiechnęła się do chłopaka – Dzień dobry Olek...
Uniosła się i usiadła, szybkim ruchem opuszczając koszulkę.
- Która godzina? - spojrzała na leżący przy łóżku zegarek – O Boże! Strasznie późno!
- Yyyy... Śniadanie jest gotowe. Tylko wystarczy zalać kawę... - wyjąkał Olek.
Niemożliwe, żeby nie zauważyła, jak się czerwieni.
- Kochany jesteś. Dzięki. Nie wiem, jak bym bez Ciebie zdążyła – podniosła się z łóżka i pocałowała chłopaka w policzek.
Poczuł dotyk jej ust. Tak cudownie delikatny, ciepły... Nie mógł dłużej wytrzymać...
- To... ja... zrobię tą kawę!... - odwrócił się i szybko, aby nie zauważyła, jak bardzo jest podniecony, wyszedł do kuchni.
- Nie spiesz się tak bardzo! - zawołała za nim – Poczekaj jeszcze piętnaście minut. Muszę doprowadzić się do ładu i wziąć prysznic.
Marta patrzyła za Olkiem z rozbawieniem. Oczywiście, że zauważyła wypieki na jego twarzy i wybrzuszenie w spodniach. Tak niezręcznie próbował ukryć przed nią swoje podniecenie. Wiedziała, że zauważył jej odsłoniętą nieopatrznie w trakcie snu pierś.
„Kochany chłopak” – pomyślała - „taki mądry, a jednocześnie taki niedoświadczony”.
Stanęła przed lustrem i zdjęła koszulkę. Uwolnione,pełne piersi zakołysały się swobodnie. Dotknęła ich. Ze zdumieniem stwierdziła, że myśl o tym, iż jej młodszemu o siedem lat kuzynowi podoba się jej ciało, powoduje też jej podniecenie. Wiedziała, że to naturalne w jego wieku, był przecież dorosłym, w pełni rozwiniętym mężczyzną.
„Chyba pora, żeby znalazł sobie dziewczynę” - pomyślała.
Olek oparł się o ścianę w kuchni, oddychał ciężko. Dłonią pieścił przez spodnie wyprężonego penisa. Wyobrażał sobie, że dotyka piersi Marty, ona się nie broni, zdejmuje z niej majteczki, całuje ją...
„Nie wytrzymam” - pomyślał, czując, że za chwilę wytryśnie.
Ostrożnie, aby nie zauważyła, zajrzał przez uchylone drzwi do sypialni i... po raz drugi w dniu dzisiejszym oniemiał. Marta stała przed lustrem bez koszulki, dotykała swoich piersi. Widział wyraźnie jej pełny biust w całej okazałości, sterczące brodawki i te cudowne, duże obwódki wokół nich. Dziewczyna nieświadoma, że jest podglądana, dotknęła sutka, masowała go delikatnie, westchnęła. To już było dla Aleksandra za wiele. Poczuł znajome pulsowanie członka, znajome delikatne swędzenie, a potem... gorącą wilgoć rozlewającą się w spodniach. Spuścił się. Wytrysnął w bieliznę.
Tak zawstydzony jak teraz nie czuł się chyba nigdy w życiu. Policzki mu płonęły. Szybko, jak najciszej potrafił, pobiegł do swojego pokoju. Musiał się przebrać, zatrzeć ślady... Miał trochę czasu, zanim Marta się umyje...
Dwadzieścia minut później spotkali się w kuchni. Marta w zielonkawym kostiumie wyglądała cudownie. Bardzo subtelny makijaż podkreślał jej urodę, a delikatne oprawki okularów dodawały uroku jej twarzy. Olek patrzył z zachwytem. Przebrał się już, chowając mokre majtki i spodnie do szafy. Zapierze je, kiedy zostanie sam. Jego emocje trochę opadły, choć teraz, patrząc na Martę pijącą kawę i jedzącą przygotowane kanapki, znów poczuł ekscytację.
- Późno wczoraj wróciłeś? - pytanie dziewczyny przerwało zachwyt chłopaka.
- Yyyy... - Olek zająknął się. Dopiero teraz przypomniał sobie swoje poranne obawy – tak... chyba koło północy... mmm... spałaś już?
- Nie. Nie było mnie w domu. Myślałam, że zauważyłeś.
- Było ciemno w pokoju i nie zaglądałem – powiedział z ulgą - „Uff, nie widziała”.
- Wróciłam dopiero koło czwartej – ziewnęła – strasznie jestem niewyspana.
- Byłaś na randce? – zapytał, starając się, aby jego głos zabrzmiał spokojnie. Poczuł, wbrew sobie, ukłucie zazdrości.
- Taaa... - odpowiedziała z przekąsem, patrząc na niego poważnie – Na randce... Z Edytą. Siedziałam u niej i starałam się ją podtrzymać na duchu. Martwię się o nią. Jest w strasznym stanie.
Olek nic nie odpowiedział. Edyta, trzydziestopięcioletnia sąsiadka z naprzeciwka, była pierwszą osobą, którą poznał po zamieszkaniu u Marty. Nieco niższa od kuzynki, odrobinę tylko tęższa, z brązowymi włosami sięgającymi ramion, pełnymi piersiami i dość szeroką, ale zgrabną pupą, zwróciła od początku jego uwagę. Oczywiście, wolał Martę, ale Edyta w nie mniejszym stopniu przyciągała jego spojrzenie.
Obie kobiety były zaprzyjaźnione, więc dość często odwiedzały się nawzajem. Edyta, z zawodu nauczycielka, była zamężna. Jej mąż, Andrzej, prowadził własną, dobrze prosperującą firmę. W przeciwieństwie do Edyty, zawsze życzliwej i uśmiechniętej, nie budził sympatii Aleksandra. Pewny siebie i zarozumiały, był typowym przykładem nowobogackiego buca. Edyta i Andrzej nie mieli dzieci, choć, jak słyszał, bardzo się o nie starali.
Cztery dni temu Andrzej wyprowadził się z domu, podobno do jakiejś dziewczyny poznanej w firmie. Edyta była załamana. Została sama, w trzypokojowym mieszkaniu, porzucona przez męża, ze świadomością, że jej nauczycielska pensja nie wystarczy nawet na pokrycie bieżących świadczeń. Jej młodsza siostra, Danusia, mieszkająca na drugim końcu miasta, wyjechała wraz z mężem i córką na zaplanowaną od dawna wycieczkę do Egiptu i wracała dopiero za tydzień, a innej rodziny w stolicy nie miała. Toteż młodsza o osiem lat Marta stała się siłą rzeczy najbliższą jej powierniczką, w ostatnich dniach przesiadując u sąsiadki, kiedy tylko mogła, długie godziny i podtrzymując ją na duchu.
- Boję się o jej stan – przerwała rozmyślania Olka Marta – Jest przerażona, w szoku, nie potrafi sobie z niczym poradzić. A w dodatku ten mój wyjazd...
Popatrzyła na Aleksandra z namysłem.
- Wiesz co, Olek? Chciałabym Cię o coś prosić. Przez te trzy dni, jak mnie nie będzie... zajrzyj do niej. Jesteś mądrym chłopakiem, a ona potrzebuje teraz towarzystwa... Nie można zostawiać jej samej. Może zrobisz jej jakieś zakupy, pomożesz w czymś... A w najgorszym razie posiedź po prostu z nią i pogadaj...
- Jasne, Martuś... Spróbuję ją rozerwać. Mam nawet w pokoju granat – ten akurat dowcip był zdecydowanie nie na miejscu.
- Przestań gadać głupoty. Mówię poważnie – Marcie nie było do śmiechu.
- Żartowałem. Masz rację, to było głupie. A tak serio... oczywiście, że możesz na mnie liczyć.
- Mam nadzieję... Bo jak nie, to policzymy się po powrocie – Marta wstała od stołu i pocałowała Olka w policzek – Muszę już lecieć. Do środy...
Olek wyszedł za nią do przedpokoju. Założyła jesienne kozaczki i ten brązowy płaszczyk, w którym tak świetnie wyglądała.
- Pa, Olku! Zajrzę jeszcze do Edyty!
- Uważaj na siebie i wracaj cało! - zawołał chłopak za nią stając w otwartych drzwiach.
Patrzył z przyjemnością, jak idzie korytarzem, jak zgrabnie kołysze biodrami. Marta podeszła do drzwi sąsiadki i zadzwoniła.
- Cześć, Edytko... Wyjeżdżam – powiedziała, gdy nauczycielka otworzyła drzwi.
- Udanej podróży Marto – Edyta miała zaczerwienione oczy, widać było, że niedawno płakała – baw się dobrze...
Marta popatrzyła na sąsiadkę uważnie, a potem spojrzała na Aleksandra.
- Edyta! Olek zostaje. Rozmawiałam z nim. Gdybyś cokolwiek potrzebowała... wiesz, zakupy... albo zwyczajnie pogadać... Zawsze możesz wejść...
- Coś Ty... Nie będę chłopaka fatygować... - nauczycielka machnęła ręką – Poradzę sobie.
- Ale to naprawdę żadna fatyga! – zawołał Aleksander – Ja... z przyjemnością... jeżeli tylko będziesz chciała...
- Kochany jesteś – Edyta po raz pierwszy się uśmiechnęła – Dzięki. To może wejdziesz wieczorem na kolację? Będzie mi miło. A nie chcę być sama...
- Jasne! - Olek przyglądał się Edycie ze współczuciem. W brązowej, sięgającej kolan spódnicy, świetnie komponującej się z jej włosami i białej bluzeczce, pod którą wyraźnie uwypuklały się duże piersi, wyglądała naprawdę pociągająco. Tylko zaczerwienione z niewyspania i płaczu oczy psuły widok ponętnej kobiety.
„Co za palant” - pomyślał o Andrzeju - „zostawić Taką laskę...”.
- W takim razie wejdź o szóstej. Ja do tego czasu trochę się ogarnę.
- No to jesteście umówieni! - zawołała Marta – Olek! - mrugnęła do chłopaka porozumiewawczo i zbiegła po schodach.
Olek zamknął drzwi. Właściwie zaproszenie na kolację spadło mu z nieba. Nie miał planów na wieczór, po wczorajszym nieudanym wieczorze nie chciało mu się nigdzie wychodzić, a siedzenie samemu przed telewizorem jakoś go nie kręciło. Poza tym, lubił Edytę, lubił z nią rozmawiać, od początku zresztą, mimo dzielącej ich różnicy lat, byli ze sobą na ty. Dodatkowo, jej krągłości działały na jego wyobraźnię prawie tak mocno, jak widok Marty. A jeżeli do tego jeszcze mógł jej jakoś pomóc...
Przez następnych kilka godzin Aleksander był zajęty. Pozmywał, zrobił pranie (ten nieszczęsny poranny wypadek), zjadł na szybko jakiś obiad, a potem usiadł do nauki. We wtorek czekało go kolokwium, a materiału do przerobienia było sporo. Dopiero zapadający zmierzch i konieczność zapalenia lampki uświadomiła mu, że jest już późno. Pomyślał, że, skoro jest zaproszony, nie wypada pójść z pustą ręką. Ubrał się i zbiegł do pobliskiego sklepu. Kupił czerwone, portugalskie wino, półsłodkie – wiedział, że Edyta takie lubi. Wracając wstąpił do kwiaciarni. Czerwona róża wydała mu się odpowiednim dodatkiem do wina.
„Będzie jej miło” - pomyślał - „Niech nie myśli, że wszyscy faceci są jak ten palant”.
Wrócił do domu i opakował butelkę w ozdobny papier, przewiązując szyjkę sizalową wstążeczką. Wziął prysznic, ogolił się, założył jedną z lepszych koszul i punktualnie o osiemnastej stanął przed drzwiami sąsiadki.
Edyta siedziała w fotelu. Stół już był dawno nakryty, kolacja czekała. Mrok pokoju rozświetlały świece i mały kinkiet nad stołem. Przygotowywała kolację z przyjemnością, dzięki temu nie musiała bez przerwy myśleć o Andrzeju. Jedynym elementem nieco psującym idealny obraz była do połowy opróżniona butelka koniaku na kredensie. Przez ostatnie dni, zwłaszcza, kiedy była sama, alkohol rozgrzewał ją, stępiał trochę jej strach, rozpacz, przerażenie. Dziś też już jej leciutko szumiało w głowie, ale ograniczyła chęć sięgnięcia po następny kieliszek. Czekała z niecierpliwością na młodego gościa. Polubiła go bardzo od chwili, kiedy sprowadził się do Marty. Przystojny, szczupły, wyższy od niej, kulturalny i oczytany, był kompletnym przeciwieństwem jej męża – teraz prawie już byłego męża. Patrząc na Olka nieraz myślała - „Chciałabym, żeby mój syn był podobny do niego”.
„Mój syn.... nienarodzony...” - ta myśl bolesną zadrą szarpnęła ją do głębi. Ból powrócił. Tak mocno, tak dotkliwie. Czuła, że zaraz nie wytrzyma. Wstała i sięgnęła po butelkę. Nie zdążyła jednak napełnić kieliszka, gdy zadzwonił dzwonek. Szybko schowała butelkę do barku i otworzyła drzwi.
Olek patrzył zdumiony na Edytę. Spodziewał się, że ujrzy ją taką samą jak rano, z zapuchniętymi, zaczerwienionymi oczami. Tymczasem wyglądała fantastycznie. Oczy jej błyszczały, zupełnie inaczej niż przed południem. Biała bluzeczka rozsunęła się nieco, ukazując jej kształtną szyję. A poniżej, ukryte pod ubraniem, były... były... takie duże...
Nauczycielka uśmiechnęła się do młodzieńca. Miała taki promienny uśmiech.
- Witaj Olku. Wejdź. Czekałam na Ciebie.
- Ja... - Olek otrząsnął się z zaskoczenia, wyciągnął trzymane za plecami wino i różę – To dla Ciebie. Nie wypada przychodzić z pustymi rękami...
Uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Jesteś słodki. Taki kochany.
Pochyliła się i pocałowała go w policzek. Poczuł woń jej perfum, delikatny dotyk warg. Zrobiło mu się gorąco. Pomyślał, że gdyby tak.... Nie, nie mógł nawet o tym myśleć. To była jego sąsiadka, starsza o piętnaście lat.
Wszedł do pokoju. Płonące świece tworzyły ciepłą, przytulną atmosferę. Stanął zaskoczony.
- Podoba Ci się? - Edyta wniosła herbatę.
- Jest... jest pięknie...
- Zawsze lubiłam odpowiednią oprawę, nastrój. Zawsze tak się dla niego starałam... - głos jej się załamał. Podeszła i objęła Aleksandra od tyłu – Tak się cieszę, że przyszedłeś. Nie chciałam być sama...
Olek poczuł jej ciepło, miękkość... jej dłonie na swoich piersiach... jej piersi... dotykające jego pleców przez koszulę... Wbrew sobie poczuł podniecenie. Był tak blisko prawdziwej Kobiety... Penis w spodniach wyprężył się.
- To jaaa... Może coś pomogę... - powiedział szybko.
- Usiądź, jesteś moim gościem. Już podaję mięso – Edyta puściła go i poszła do kuchni.
„Dzięki Bogu” - pomyślał Olek. Usiadł i głęboko odetchnął. Pomasował wyprężonego członka.
„Uspokój się wariacie. To tylko sąsiadka. Mąż ją zostawił, ma problemy... Co ty sobie wyobrażasz...”
Edyta podała gorące danie, nalała wina. Jedli i rozmawiali. Kobieta wypytywała Aleksandra o studia, o plany na przyszłość. Olek chętnie jej opowiadał. Napili się wina. Jeden kieliszek, potem drugi...
Wcześniejszy koniak, zmieszany teraz z winem, rozgrzewał Edytę. Czuła się rozluźniona. Z przyjemnością patrzyła na młodzieńca siedzącego naprzeciwko. Spokojny, opanowany, elokwentny, a przy tym tak kulturalny... Do tego taki zgrabny, przystojny chłopak... Poczuła, jak gdzieś głęboko, w jej wnętrzu rodzi się podniecenie. Czuła, że robi się wilgotna. Policzki ją paliły. Zaczęła ciężko oddychać. Ten młodzieniec, tyle lat od niej młodszy... jej sąsiad... działał na nią...
Edyta zawsze lubiła seks. Z Andrzejem kochali się prawie codziennie, w weekendy nawet częściej. Ta sfera ich życia nigdy nie szwankowała. A jednocześnie.... właśnie dlatego....
Oboje bardzo pragnęli dziecka. Edyta nie była już najmłodsza, czuła, że czas jej ucieka. Andrzej zresztą też bardzo chciał potomka. Pobrali się późno, oboje mieli już po trzydzieści lat. Rok, drugi, piąty... Tak bardzo chciała zajść w ciążę, tak bardzo się starali... Przez ostatni rok specjalnie nawet czekali co miesiąc na jej dni płodne oszczędzając wcześniej siły, aby właśnie w tym czasie, właśnie wtedy... Bezskutecznie. Miesiąc za miesiącem... Proponowała Andrzejowi wizytę u lekarza, zrobienie badań, on jednak z niewytłumaczalnym uporem odrzucał jej prośby. Twierdził, że Z NIM wszystko jest w porządku. Z kolei sama... krępowała się pójść, przebadać... Na tym tle coraz częściej dochodziło do wymiany zdań. Zwykle przegrywała, był tak pewny siebie... Przestawała czuć się kobietą, czuła się jak puste naczynie, niepotrzebny worek, który nigdy nie zostanie napełniony...
Przypomniała sobie ostatnią rozmowę z mężem. To było we wtorek. Wrócił z pracy, zrobiła kolację, zupełnie tak, jak dzisiaj. Od niedzieli zrobili sobie przerwę w igraszkach, chcieli zebrać siły
na kolejną próbę, na WCZORAJ I DZISIAJ... Właśnie teraz była w najbardziej płodnym okresie. Właśnie teraz powinni podjąć próbę...
Po kolacji Andrzej oznajmił jej, że odchodzi, że nie chce już dłużej próbować. Był taki wstrętny... Powiedział... powiedział, że chce mieć syna, chce mieć dzieci... i będzie miał. Pieprzony skurwiel... Od trzech miesięcy spotykał się z Mariolą, rozwódką z córką, księgową w jego firmie. Okłamywał ją cały ten czas. Teraz do niej się wyprowadzał...
„Ona przynajmniej da mi dzieci” - powiedział.
Był taki zimny, taki obojętny... Płakała, prosiła... Potraktował ją jak niepotrzebny, bezużyteczny mebel...
Tej nocy zerżnął ją dwa razy, na pożegnanie... Leżała całkowicie obojętna, bezwolna, nie czująca nic. Wchodził w nią i wychodził. Wchodził i wychodził. Przygniatał ją swoim ciężarem, a ona, jak bezwładna lalka przyjmowała jego pchnięcia. W końcu... w końcu spuścił się w nią. Raz, potem drugi... Zalał nasieniem jej bezużyteczną, bezpłodną macicę... Było jej wszystko jedno. Chciała krzyczeć, przeklinać go, wyrzucić z siebie rozpacz, swoją zrujnowaną miłość. Nie potrafiła...
W środę rano się wyprowadził.....
Świeże wspomnienia zalały ją falą rozpaczy. Nie potrafiła powstrzymać łez. Jej życie stało się pustką, nikomu niepotrzebne, bezużyteczne....
- Edyta! Edyta, co się stało?! - Olek zauważył nagłą zmianę na jej twarzy, łzy, które popłynęły po policzkach.
- Nie... To nic... Przepraszam... Zaraz mi przejdzie... - kobieta otarła dłońmi twarz.
Aleksander przyglądał jej się uważnie. W świetle migoczących świec wyglądała pięknie. A jednocześnie tak żałośnie... Poczuł falę współczucia wzbierającą w nim od środka, szarpiącą go, wydostającą się na zewnątrz... Nie chciał, żeby płakała. Musiał coś zrobić, musiał jakoś zareagować...
Pochylił się i przez stół pogładził ją po ręce. Miała taką jedwabiście gładką skórę.
- Proszę Cię... Nie płacz... - słowa same wypływały mu z ust, nie mógł ich powstrzymać – Proszę Cię, Edyto... Ten palant... Jesteś taka piękna, taka dobra... Nie wiem, jak mógł Cię zostawić... Ja bym tego nigdy nie zrobił...
Kobieta czując dotyk dłoni Aleksandra drgnęła. Poczuła, jakby przeszył ją prąd. A jego słowa uderzyły w nią jak kamień. Spojrzała na młodzieńca. Patrzył na nią tak poważnie, z takim ciepłem w oczach.
Andrzej pewnie jest teraz z Mariolą. Pewnie leżą w łóżku. Pieprzą się. Na pewno nie myśli teraz o niej. A ona jest tu, z tym młodzieńcem. Takim przystojnym, wrażliwym. I co z tego, że młodszym o piętnaście lat? Tak naprawdę to nie ma znaczenia...
Poczuła, że jej muszelka jest całkiem wilgotna. Czuła, że podniecenie wzbiera w niej, narasta. Jego dotyk był taki przyjemny. Gładził ją tak delikatnie.
„W cholerę z tym wszystkim, niech się dzieje, co chce. Mam cię w dupie, Andrzej!” - pomyślała.
Przestała płakać. Dłonią chwyciła jego wyciągniętą dłoń. Spojrzała młodzieńcowi w oczy.
- Olek, mam pytanie. Tylko powiedz mi szczerze – powiedziała pewnym głosem.
Wzrok Aleksandra, zaskoczonego nagłą zmianą na jej twarzy, był jednym wielkim znakiem zapytania.
- Czy Ty dotychczas byłeś z jakąś kobietą? No wiesz, tak blisko...
- Yhmmm... - twarz Aleksandra przybrała momentalnie kolor dojrzałego buraka, dając w pełni wyczerpującą odpowiedź.
- Nigdy, prawda? Nigdy się nie kochałeś?
Zawstydzony Olek gwałtownie wyrwał dłoń i usiadł w pozycji grzecznego chłopczyka, z zaciśniętymi kolanami, dłońmi na udach i opuszczoną głową. Wyglądało to nawet komicznie u dwudziestoletniego, w pełni rozwiniętego mężczyzny.
Edyta wstała, podeszła do niego i ukucnęła. Pogładziła go po policzku.
- Popatrz na mnie – powiedziała łagodnie - To żaden wstyd.
Olek spojrzał szeroko rozwartymi oczami. Była tak blisko. Jej oczy błyszczały. Znów czuł jej zapach, czuł jej piersi opierające się o jego kolana. Wstyd walczył w nim ze wzbierającym pożądaniem. Erekcja nastąpiła momentalnie, wręcz boleśnie. Edyta nie mogła tego nie zauważyć.
Wyciągnęła rękę i dotknęła jego wyprężonego penisa przez materiał spodni. Jego zażenowanie, jego młodzieńcze podniecenie dodatkowo ją rozpalały. Czuła, jak jest wilgotna. Czuła, jak jej sutki zesztywniały, trąc o materiał bluzki. Nie miała na sobie stanika, nigdy go w domu nie zakładała.
- Jeśli chcesz, pokażę Ci dzisiaj wszystko – powiedziała patrząc mu w oczy – nauczę Cię być mężczyzną.
- Ekhm... jaaa... - wyjąkał Olek. Był przerażony. Chciał tego i... bał się potwornie.
- Podobam Ci się? - Edyta chwyciła rękę Aleksandra i położyła na swojej piersi. Czuł przez bluzkę jej ciepło, jej miękkość. To był jakiś sen... Czuł, że zaraz eksploduje, że stanie się to samo, co rano...
Cofnął rękę gwałtownie i wyprostował się w fotelu. Najchętniej wstałby i uciekł, ale kobieta była tak blisko niego, przysunęła się jeszcze. Widział wypieki na policzkach, czuł ciepło bijące z jej ciała. Ręka kobiety delikatnie, okrężnymi ruchami masowała jego członka w spodniach.
- Chcesz tego? - szepnęła Edyta.
Olek skinął głową. Nie potrafił wydusić z siebie słowa. Edyta zbliżyła się jeszcze bardziej. Młode męskie ciało, takie jeszcze niedoświadczone... Chciała tego. Podniecała ją myśl o tym, że będzie pierwszą jego kobietą. Widziała jego półotwarte usta, tak zachęcające... Pragnęła mężczyzny...
- Wiesz Olek – szepnęła, zarzucając mu ręce na szyję – zawsze Cię lubiłam...
Dotknęła dłońmi jego policzków, zbliżyła swoje usta do jego warg. Aleksander poczuł jej język na swoim. Jego strach gdzieś znikał...
Z początku niewprawnie, bojaźliwie i ostrożnie, oddał jej pocałunek. Jego ręce, całkowicie bez jego woli, objęły Edytę. Przyciągnął ją do siebie. Czuł teraz jej piersi na swoich. Tak blisko... Tracił kontrolę nad sobą. Jego penis, wyprężony boleśnie do granic możliwości, uwięziony w materiale, domagał się uwolnienia.
Języki kobiety i młodego mężczyzny splotły się w tańcu miłości. Olek dopasował się do rytmu Edyty. Całował ją zachłannie, penetrując wnętrze jej ust. Ona odpowiadała mu tym samym. Ich ślina wymieszała się w namiętnym pocałunku, wargi zwarły w miłosnym boju. Dłonie Olka splotły się na plecach kobiety, przyciskał ją mocno do siebie. Czuł, że zaraz... Jego penis zaczął drgać, dając znak, że zaraz, ponownie...
- Oooch... Zaraz... Nie wytrzymam... - jęknął odrywając się od jej ust. Uświadomił sobie, że jeszcze chwila i wytryśnie. Nie chciał przeżyć tego ponownie.
Edyta odsunęła się od Olka. Widziała, jak jest rozpalony, wiedziała, że zaraz dojdzie. Sama była podniecona do granic możliwości. Czuła, jak wilgoć wycieka z niej, wsiąkając w materiał bielizny.
- Jeszcze nie – szepnęła – poczekaj...
Rozpięła spodnie młodzieńca, rozsunęła suwak. Wsunęła dłoń w majtki chłopca i chwyciła wyprężonego członka, wydobywając go z krępującego materiału. Silnie, boleśnie, ścisnęła palcami u nasady, nie pozwalając na wytrysk.
- Jest taki duży, taki piękny – mruknęła.
Pochyliła się i objęła purpurową główkę ustami. Olek westchnął. Trzymając nadal nasadę ręką powoli wsunęła penisa do ust. Zaczęła go ssać, z początku wolno, potem coraz szybciej. Wsuwała i wysuwała. Coraz głębiej, szybciej... Nie trwało to długo.
- Aaach... przestań... aaaa... nie wytrzymaaaam... - jęknął Olek. Nigdy nie czuł się tak cudownie. Odchodził od zmysłów. Zamknął oczy i wyprężył biodra. Miał wrażenie, że jego nasienie za chwilę rozsadzi jądra.
Edyta czując w ustach drgający członek młodzieńca, wiedziała, że za chwilę tryśnie. Wsunęła go jak najgłębiej, puszczając ściskaną dotychczas nasadę. Językiem poczuła, jak mięśnie penisa skurczyły się, drgnęły... Fala gorącego nasienia zalała jej gardło... Jedna, druga, trzecia... Jego smak był inny, zupełnie inny, niż spermy Andrzeja. Bardziej słodki, nie taki piekący... Ssała i łykała łapczywie nasienie zalewające jej usta. Olek jęczał z zamkniętymi oczami. Dłonie położył na głowie Edyty, przyciskając ją do swego podbrzusza. Miał wrażenie, że za chwilę zemdleje...
Wiotczejący penis młodzieńca, błyszczący od nasienia zmieszanego ze śliną, wysunął się z ust kobiety. Edyta klęczała przed Olkiem, oddychającym ciężko i powoli wracającym do rzeczywistości. Jej rozpalona kobiecość domagała się spełnienia. Chciała tego młodzieńca, pragnęła by wszedł w nią, by ją zerżnął z całą siłą swej młodości. Uniosła się i pocałowała Aleksandra w usta. Poczuł dziwny smak, smak swojego nasienia na jej języku.
- Chodź do sypialni – powiedziała z uśmiechem.
Pociągnęła go za rękę. Wstał i bezwolnie udał się za nią. Było mu tak dobrze. W głowie kręciło się z wrażenia. A ona była taka piękna, taka cudowna...
Posadziła młodzieńca na łóżku i zapaliła nocną lampkę. Jego oczy, zamglone i wielkie, patrzyły na nią z czułością. Stanęła przed nim i sięgnęła dłońmi do guzików bluzki.
- Pokażę Ci to, co dotychczas tylko mój mąż widział.
Rozpięła jeden guzik, drugi, kolejny... Zsunęła bluzkę z ramion, pozwalając opaść jej na podłogę. Jej ponętne piersi z nabrzmiałymi z podniecenia sutkami zakołysały się swobodnie. Na widok nagiego kobiecego ciała, tak blisko niego, Olek poczuł, jak jego męskość ponownie budzi się do życia. Wpatrywał się oniemiały.
- Chcesz więcej? - zapytała Edyta z uśmiechem.
Aleksander przełknął ślinę, która, nie wiadomo dlaczego, bardzo obficie zgromadziła się mu w ustach. Skinął głową.
Kobieta zgrabnym gestem rozpięła suwak spódnicy, która zsunęła się na ziemię obok bluzki. Była teraz tylko w samych majteczkach, wilgotnych od soków wyciekających z niej coraz mocniej. Żądza zawładnęła nią całkowicie. Podniecało ją to, że na nią patrzy, podniecało ją, że się przed nim rozbiera.
- Jeszcze więcej?
- Och, Edyta... Jesteś piękna... - jęknął Olek. Jego członek powrócił prawie do poprzednich rozmiarów.
Edyta zsunęła z siebie ostatnią część ubrania. Stała teraz przed nim całkowicie naga, oświetlona delikatnym światłem lampki nocnej. Patrzyła na młodzieńca roziskrzonymi oczyma. Odruchowo sięgnęła dłonią do łona, poczuła gorące soki wypływające z jej wnętrza na uda. Nie mogła się dłużej hamować...
- Spójrz... To jest najbardziej tajemna część kobiecego ciała... - palcami delikatnie dotknęła nabrzmiałego guziczka.
Podeszła do Olka, oddychającego coraz ciężej. Chwyciła jego głowę i przytuliła ją do swoich pełnych piersi.
- Całuj mnie...
Młodzieniec poczuł jedwabisty dotyk skóry, jej miękkość. Ustami chwycił sutek, który pod dotykiem warg wyprężył się jeszcze mocniej. Wpił się w ten sutek z całej siły. Ssał go i przygryzał delikatnie jak zgłodniałe dziecko, pragnące poczuć smak matczynego mleka. Chwycił w pasie Edytę i zagarnął ją na łóżko. Upadła obok niego szeroko rozkładając nogi i eksponując w całej okazałości różową muszelkę. Czuł, jak wije się pod nim. Jego podniecenie powróciło.
- Pieść mnie.... pieść... - Edyta złapała Aleksandra za głowę i zsuwała niżej, na łono.
Dłońmi pieścił jej cudowne, duże piersi. Pocałunkami okrywał ślicznie zaokrąglony brzuszek, niżej, coraz niżej... Chwilę zatrzymał się przy pępku, liżąc go językiem, a potem jeszcze niżej, pomiędzy ślicznie przystrzyżone ciemne włoski... Poczuł ostrą, cudownie podniecającą woń soków kobiety... Zobaczył cudownie zaróżowione wnętrze, szeroko otwarte, zapraszające do środka i duży, zaczerwieniony guziczek. Chwycił go wargami i zaczął ssać.
- Aaaaa... - krzyknęła Edyta nie panując nad sobą – taaaak! Liż mnieee!...
Aleksander wpił się ustami w mokre od soków wargi. Jego język zataczał koła na guziczku łechtaczki. Smak soków wypływających z kobiety był tak niesamowity, tak rozpalający... Czuł je na swych wargach, na twarzy, spływały mu po brodzie. Chwycił palcami różowiutkie brzegi warg, rozciągając je na boki. Całował i ssał jak szalony, wsuwając język coraz głębiej w rozpalone wnętrze...
Edyta szalała z namiętności, wijąc się po łóżku. Pieszczoty młodzieńca doprowadzały ją na skraj rozkoszy. Mimo braku doświadczenia poczynał sobie znakomicie. Pieścił ją tak cudownie, tak delikatnie. Żądza opanowała jej ciało.
- Taaak.... taaak!!... - nie panując nad sobą chwyciła jego dłoń i wsunęła środkowy palec Olka w rozpaloną pochwę – głębieeej....
Olek poczuł, jak jego palec zanurza się w mięsiste, gorące i wilgotne wnętrze. To było niesamowite uczucie. Zaczął nim poruszać w środku, nie przerywając jednocześnie pieszczenia ustami nabrzmiałego guziczka. Kobieta rozsunęła nogi jeszcze szerzej, dając mu pełny dostęp. Niewiele myśląc wsunął w nią drugi palec, potem trzeci... Czuł, jak muszelka kobiety rozciąga się, jak dopasowuje do jego dłoni... Penis w spodniach, które Aleksander ponownie, idąc do pokoju, naciągnął na siebie, prężył się rozpychając nogawkę.
- Aaaaah... mocnieeej... - jęczała Edyta – mooooocnieeeej!...
Rzucała głową po pościeli. Rękami chwyciła swoje piersi, pieściła je i ugniatała. Olek coraz mocniej, coraz głębiej wsuwał palce w jej pochwę. Wreszcie poczuł, że dociera do przeszkody, ścianki we wnętrzu kobiety, ścianki, która drgała i kurczyła się rytmicznie. Poczuł, jak guziczek w jego ustach staje się jeszcze większy...
Edyta poczuła, jak palce młodzieńca dotknęły tylnej ścianki jej macicy. Jej rozkosz wybuchła z niepowstrzymaną siłą. Krzyknęła krótko, przeraźliwie i wyprężyła się, zastygając w bezruchu. Z jej łona popłynęły soki, wypływając na pościel, dłoń Olka i jego usta...
Olek czując skurcze muszelki zastygł w bezruchu. Po raz pierwszy w życiu był na żywo świadkiem orgazmu kobiety. I te, które widział w oglądanych potajemnie filmach, nie umywały się do tego, co zobaczył. Czuł, że zaraz eksploduje. Sam był tym zdumiony. Jego członek ponownie, pomimo dwukrotnego już dziś wytrysku, domagał się spełnienia.
Edyta leżała z zamkniętymi oczami i otwartymi szeroko ustami. Wyglądało, jakby bezgłośnie krzyczała. Dawno nie przeżyła tak potężnego orgazmu. Czuła jak pulsuje, jak zaciska się na palcach tkwiących w niej głęboko. Chciała jeszcze...
- Rozbierz się – wysapała, z trudem łapiąc oddech – rozbierz się... i wejdź we mnie.
Te słowa przeszyły Olka jak prąd. A więc za chwilę to się stanie. Jego marzenia się spełnią. Poczuje, co to znaczy wejść w kobietę...
Zerwał się i gwałtownie, nie myśląc o niczym innym, zerwał z siebie koszulę. Drugi od góry guzik, oderwany gwałtownym szarpnięciem przeleciał łukiem przez łóżko i odbił się od ściany. Zsuwając spodnie i majtki w pośpiechu zaplątał się w nogawkę i upadł bokiem na łóżko obok kobiety. Otworzyła oczy i patrzyła z uśmiechem na jego gorączkowe i niezdarne poczynania. Penis Olka prężył się w olbrzymim wzwodzie.
- Chodź do mnie – wyciągnęła ręce do młodzieńca.
Olek dysząc z podniecenia nasunął się na Edytę. Poczuł znów jej dłoń obejmującą jego penisa, delikatnie nakierowała go na szeroko rozwartą, gotową na jego przyjęcie muszelkę.
- Aaaach... – westchnęła głęboko, czując, jak potężny pal wchodzi w nią, rozpychając wilgotne wnętrze.
- Oooch... - Olek poczuł ciepło, wilgoć... Tak cudowne uczucie, odbierające zmysły...
Poruszył się w kobiecie raz, drugi, trzeci... Nie zdążył więcej... Podniecenie jego pierwszego razu było tak olbrzymie, że całkowicie stracił kontrolę. Poczuł znajome skurcze członka. Sperma szeroką falą chlusnęła do środka, sporo wyciekło na zewnątrz. Spuścił się, zanim jeszcze zaczął na dobre... Drżąc cały w spazmach swojego pierwszego razu, a jednocześnie płonąc ze wstydu (w filmach wyglądało to inaczej), opadł na Edytę...
Kobieta gładziła ciężko oddychającego młodzieńca po głowie, bawiła się jego włosami. Taki napalony.... taki kochany.... Wiedziała, że wytrysnął, czuła nasienie wypływające z niej szeroką strugą, wiedziała też, że w tej chwili jest strasznie zawstydzony. Podniosła głowę i pocałowała go w policzek.
- Mój kochany chłopiec – powiedziała ciepło – strasznie byłeś spragniony...
- Jaaa... - oczy Olka były pełne obawy – ja przepraszam...
- Daj spokój głuptasie – uśmiechnęła się do niego – odpocznij, nie przejmuj się.
Jego dłonie zaczęły błądzić po jej piersiach, usta odnalazły sutek i ponownie się w niego wpiły. Edyta gładziła chłopaka po plecach, dotykała jego jędrnych, zgrabnych pośladków. Czuła, jak ją przygniata cudownym ciężarem. Malejący penis wysunął się z niej...
Dochodząc do siebie po przeżytym uniesieniu ponownie pomyślała o Andrzeju. Po raz pierwszy go zdradziła. Po raz pierwszy inny członek niż męża wszedł w jej ciało i zostawił w nim swoje nasienie. No, może nie tak do końca wszedł... Ale nasienie...
Wcześniej w uniesieniu o tym nie myślała. Teraz jednak uświadomiła sobie to, co było jej przekleństwem, co spowodowało odejście Andrzeja. Właśnie teraz, w ten weekend, mieli podjąć następną próbę... Była płodna, przynajmniej miała taką nadzieję, a on, ten skurwiel...
„A jeżeli TO TY jesteś bezpłodny?” - pomyślała po raz pierwszy.
Wcześniej takie myśli nie przychodziły jej do głowy. Andrzej był taki pewny siebie, odmawiał badań... A przecież to z nią mogło być wszystko w porządku. Przypomniała sobie smak spermy, tamta była tak gorzka... Ten młodzieniec... tak blisko niej... ze zdrowym nasieniem... Wszystko w jej głowie zaczęło się układać. Wiedziała już czego chce... I ta myśl zaczęła ją podniecać.
Olek wtulony w Edytę czuł jej ciepło. Była taka cudowna, taka kochana. Czuł jej dłonie pieszczące jego pośladki, miękkość jej ciała, smak jej wspaniałych piersi. Pod wpływem jego pieszczot sutki kobiety ponownie stały się sterczące. Przez ciało przebiegł dreszcz. Poczuł, jak rozsuwa ponownie nogi, jak jej stopy zaplatają się na jego plecach. Ze zdumieniem poczuł też, że jego męskość, tak wyeksploatowana, ponownie zaczyna budzić się do życia. To było niewiarygodne! Czwarty raz w ciągu dnia! Żądza zaczęła w młodzieńcu narastać. Ma ją... Tak blisko... Może spróbować jeszcze raz...
- Olek – usłyszał jej szept – Zrób mi dziecko...
Po raz kolejny w dniu dzisiejszym osłupiał. Słowa kobiety uderzyły go jak pięść. Zdumiony poniósł wielkie oczy i napotkał jej spokojne spojrzenie.
- Cooo?... - wyjąkał przerażony.
- Chcę, żebyś mnie zapłodnił. Chcę mieć dziecko.
- Ale... - nie wierzył własnym uszom.
- Posłuchaj mnie uważnie – uścisk jej dłoni na plecach nie pozwalał mu się wyrwać – Nie bój się niczego. Chcę tylko Twojego nasienia. Ten skurwiel, Andrzej... zostawił mnie, bo twierdził, że jestem bezpłodna. Udowodnię mu, jak się pomylił... Zerżnął mnie we wtorek... zanim się wyprowadził... Nie udowodni, że to nie on... Alimenty go zniszczą...
Oczy Edyty płonęły żądzą i szaleństwem. Jej uścisk był tak mocny, że Olek nie mógł wykonać żadnego ruchu. A jej słowa... Jej słowa, całkowicie wbrew jego woli, podniecały go... Wiedział, że to chore, kompletnie poronione, a jednocześnie... Jego penis wyprężył się, dotykając wilgotnej muszelki. Odpływał, znikał gdzieś pomiędzy żądzą rozkoszy i strachem...
- Zrób to... - usłyszał szept – Wejdź we mnie... Nikt nie będzie wiedział, że to Ty... Spuść się we mnie... Daj mi dziecko....
„Boże, to szaleństwo, to wariatka” - pomyślał - „Nie mogę tego zrobić, nieee...”
Wymieszane uczucia zalały go potężną falą. Tracił rozsądek, gubił rozum. Jego ciało przestawało go słuchać. Musiał się uwolnić... Zebrał wszystkie siły i...
Pchnął.
Jego wyprężony członek bez trudu, bez pomocy, odnalazł drogę do jej wilgotnego, rozwartego rozkosznie wnętrza. Jęknął czując, jak zanurza się w jej pochwie, jak gorące ścianki otulają szczelnie jego penisa. Wszedł w nią gwałtownie, głęboko, jak najgłębiej. Wbił się z całą swoją młodzieńczą siłą w wilgotną, niezabezpieczoną muszelkę. Zatrzymał się na chwilę, po czym zaczął się poruszać. Od razu mocno, gwałtownie.
Nie myślał o niczym. Ukryte w nim zwierzęce instynkty, pobudzane przez burzę hormonów, całkowicie wzięły górę nad rozumem. Nie myślał o konsekwencjach. Kopulował jak zwierzę. Był samcem alfa, brał, w pradawnym tańcu miłości i pożądania, samicę w rui. Płodną, szeroko otwartą, gotową na jego przyjęcie samicę... Coraz szybciej, gwałtowniej...
Edyta wiła się pod nim. Trzymała go mocno w uścisku. Czuła, jak jego tors rozpłaszcza jej piersi. Czuła jego członka wchodzącego w nią, głęboko, jak najgłębiej, ocierającego się o tylną ściankę macicy. Jej żądza... Nie pamiętała, aby kiedykolwiek przy mężu tak się czuła... To było niesamowite. Jego młode ciało przygniatające ją, jego penis wbijający się w nią z całej siły, tak doskonale dopasowany do jej muszelki...
- Jeszczeee... głębieeeej... - zaczęła krzyczeć.
Czuła, jak ogarnia ją ogień rozkoszy. Wiedziała, że za chwilę dojdzie. Za chwilę.... jego nasienie...
Wbiła paznokcie w plecy młodzieńca. Z całej siły, boleśnie. Czuła, że penis zaczyna drgać w niej, czuła, że też jest blisko...
Olek poczuł znajome, przyjemne drapanie w członku. Wiedział, że za chwilę wytryśnie. Czuł, jak po raz kolejny jego nasienie wyrywa się z jąder, płynie kanałami członka... Ostatnim przebłyskiem rozsądku pomyślał, czy nie przerwać, czy nie wycofać się z niej, zanim nie będzie za późno. W tym momencie jednak poczuł jej paznokcie wbijające się w plecy. Pazury samicy, przytrzymującej samca... To odczucie, tak niesamowite, pozbawiło go woli. Wbił się z całej siły jak najgłębiej w kobietę. Raz... potem drugi... Czuł, jak ociera się o coś w głębi jej ciała, jak zanurza się cały, jego jądra dotykały wilgotnej muszelki. Głębiej wejść już nie mógł...
- Edytaaa... - jęknął.
Poczuł, jak jej wnętrze zaciska się na nim, jak pulsuje w miarowych skurczach... Wbił się jeszcze raz, do samego końca...
- Aaaaah...
Gorący biały płyn zalał wnętrze Edyty. Ten wytrysk, co oczywiste, nie był już tak silny, jak poprzednie, niemniej nasienie wypełniło ją całą. Setki tysięcy plemników popłynęły w głąb kobiety, szukając jajeczka ukrytego być może w macicy. Mięśnie muszelki zaciskały się na penisie, zmuszając go do kolejnych ejakulacji, wciągając nasienie wciąż głębiej i głębiej...
Kobieta rozluźniła uścisk. Wyczerpany młodzieniec zsunął się z niej, opadł na pościel. Jego jądra były kompletnie puste, członek, wyczerpany zaciętym bojem, ostatecznie zmalał. Z norki Edyty wypływało nasienie zmieszane z jej sokami. Oboje powoli dochodzili do siebie...
W miarę, jak Aleksander odzyskiwał zdolność rozumowania, uświadamiał sobie, co zrobił. Właśnie przeżył swój pierwszy, prawdziwy raz z kobietą, jego sąsiadką, starszą o piętnaście lat. To było cudowne, niesamowite... Edyta była taka piękna. Czuł, że pożąda ją nadal, młodzieńczą, szaloną miłością. Chciał jeszcze... A jednocześnie, z drugiej strony, panika ścisnęła mu serce. A jeżeli ona naprawdę zajdzie w ciążę???
- Edyta – wyszeptał – Edyta, co myśmy zrobili?!
- Ciii... - kobieta przytuliła się do niego, dłonią gładziła tors Olka – Wszystko będzie dobrze...
- Edyta, Ty naprawdę chcesz?...
Kobieta uniosła się i popatrzyła na Aleksandra z uśmiechem. W jej oczach było tyle ciepła, tyle czułości.
- Jesteś piękny, wiesz? - pocałowała go w usta – Chyba się w Tobie zakocham...
Przykryła ich oboje kołdrą. Głowę złożyła na piersiach młodzieńca, nogę zarzuciła na jego uda. Jej dłoń cały czas błądziła po ciele kochanka, po brzuchu, podbrzuszu, bawiła się skarłowaciałym penisem...
- Śpij ze mną – mruknęła – Zostań do rana...
Aleksander leżał bez ruchu. Dłonią pieścił włosy Edyty, czuł ich zapach, ich miękkość. Było mu dobrze, bardzo dobrze. I był pełen obaw. Co teraz będzie? Jak wytłumaczy się Marcie? Czuł się zakochany, pierwszą, szczeniacką miłością. Miał cudowną dziewczynę. Nieważne, że tyle starszą, nadal jeszcze zamężną. Marzena, inne jego koleżanki, nie umywały się do niej. Były takie głupie...
Bał się, że spełni się to, o czym mówiła. Jeśli będą mieli dziecko... Nie wyobrażał sobie, aby jej mąż, ten palant Andrzej, miał być jego ojcem. A on... nie chciał jeszcze być tatusiem. Co z jego studiami... Co ma zrobić, jeżeli?...
Nie potrafił znaleźć odpowiedzi. W głowie plątały mu się myśli. Był szczęśliwy i pełen niepokoju. Czuł miarowy, spokojny oddech Edyty, tak szybko usnęła. Była taka kochana, taka cudowna... Chciał z nią być, ale...
Wreszcie zmęczony rozważaniami, nie potrafiąc rozgryźć szarady, w którą się wpakował, czując przy boku ciepło wtulonej w niego Edyty, odpłynął w krainę snu. Wyczerpany przeżyciami dnia zasnął mocno.
Nie zauważył więc nikłego, ciemnego cienia za oknem, nie usłyszał chrobotu pazurków o szybę. Cień pokręcił się trochę przy oknie, powęszył. Nie znalazłszy jednak żadnej szczeliny, przez którą mógłby się wślizgnąć do środka, niepozorny Ciąg Dalszy skulił się na parapecie i cierpliwie czekał...
Post został pochwalony 0 razy
|
|